Operacja „Peking”. Nowe spojrzenie
Ocena operacji
Podsumowując operację „Peking” należy rozróżnić następujące płaszczyzny: taktyczną (ocena przejścia kontrtorpedowców do Wielkiej Brytanii), operacyjną (ocena decyzji Kier.Mar.Woj./GISZ) oraz strategiczną (ocena programu rozbudowy PMW oraz konsekwencji operacji „Peking”).
Niestety ocena tego pierwszego czynnika, nie wypada dla polskich marynarzy najlepiej. Choć zasadniczy punkt operacji został osiągnięty (okręty bez przeszkód osiągnęły planowany cel podróży), to należy podkreślić, że zawdzięczamy to jedynie sprzyjającym okolicznościom. Obserwacja na polskich okrętach wyraźnie szwankowała – w jednym przypadku jednostki „przeciwnika” dostrzegały polski zespół i podążały za nim przez przeszło 2 godziny, samemu nie będąc zauważonym.10 W trakcie kolejnego spotkania z „nieprzyjacielskimi” okrętami, polscy obserwatorzy byli nie tylko spóźnieni w stosunku do swych niemieckich odpowiedników o przeszło 10 minut, ale również dokonali błędnej identyfikacji, co w przypadku spotkania już po rozpoczęciu działań wojennych, skończyłoby się dla polskiego zespołu tragicznie. Wydaje się, że łatwość z jaką Niemcy wykryli, a następnie śledzili polski zespół uśpiła ich czujność i już w trakcie działań wojennych dali się zaskoczyć, w efekcie czego aż dwa polskie okręty podwodne – choć nie bez dużej dozy szczęścia11 – zdołały się przedrzeć przez cieśniny duńskie.
Z punktu widzenia operacyjnego, z pewnością wysłanie trzech najsilniejszych jednostek nawodnych polskiej floty w przededniu wojny nie było korzystne dla obrony polskiego wybrzeża, gdyż z góry skazywało ją na działania stricte defensywne (pomijając okręty podwodne) i pozbawiając jedynej siły zaczepnej. Z drugiej strony – o czym mało kto pamięta – działania polskiej floty w istotny sposób ograniczał zgromadzony na Helu zasób paliwa. Jak wiadomo przed wojną PMW użytkowała 3 krypy ropowe (K.R.4, K.R.5 oraz dzierżawiona Polmin I) po 500 ton każda oraz zbiorniki firmy Polmin o pojemności około 1000 ton, jednak były one zlokalizowane w Gdyni, co praktycznie uniemożliwiało bunkrowanie polskich jednostek podczas wojny. Natomiast na Helu flota posiadała we wrześniu 1939 roku jedynie dwa zbiorniki po 400 ton ropy każdy, gdyż zbiornik o pojemności 2000 ton w porcie wojennym Hel nie został ukończony przed wybuchem wojny. Wielkość ta była daleko niewystarczająca, dla zaspokojenia potrzeb wszystkich jednostek floty i wskazuje, że faktyczne możliwości operacyjne Dyonu Kontrtorpedowców w kampanii wrześniowej na Wybrzeżu byłyby niewielkie. 12
Dla uzmysłowienia sobie konsekwencji przeprowadzenia operacji „Peking”, warto przyjrzeć się bliżej marynarkom i ich dalszym losom, które nie zarządziły ewakuacji floty lub podobnie jak polska flota przeszła do brytyjskich portów jeszcze przed upadkiem kraju. Przykładami tych pierwszych zachowań jest Królewska Marynarka Jugosławii13 oraz estońska marynarka wojenna,14 których udział w wojnie zakończył się praktycznie wraz z wkroczeniem obcych wojsk na ich terytorium. Podobnie jak PMW zachowała się marynarka Królestwa Grecji, ewakuując w kwietniu 1941 roku do Alexandrii 1 krążownik pancerny, 3 kontrtorpedowce oraz 5 okrętów podwodnych, dzięki czemu do końca wojny mogli obsadzić kolejne 10 kontrtorpedowców oraz 2 okręty podwodne.
——————–
10 Pewnym usprawiedliwieniem dla polskich obserwatorów może być fakt, że polskie jednostki były dobrze widoczne na tle zachodzącego słońca, zaś niemieckie kontrtorpedowce zlewały się z ciemnym tłem lądu. Wydaje się jednak, że okres 2 godzin, aż nadto winien wystarczyć do zaobserwowania zespołu „wrogich” jednostek.
11 O ile w przypadku trzech kontrtorpedowców szczęście sprzyjało stronie niemieckiej o tyle w przypadku okrętów podwodnych – Polakom. Zwłaszcza dosadnie to widać w przypadku ORP Wilk, który nocą 14 września rozpoczął forsowanie cieśniny Sund. Od samego początku szczęście sprzyjało polskim marynarzom, gdy o godz. 23:30 spostrzeżono idące kontrkursem dwie jednostki, później rozpoznane jako kontrtorpedowce typu Leberecht Maaß oraz typu Wolf. Jednak szczęśliwie okręty, którymi okazały się Richard Beitzen i T107, mylnie rozpoznały Wilka, jako okręt szwedzki [sic!] i nie podjęły żadnej akcji. Jeszcze podczas przechodzenia Kattegatu Wilkowi ponownie dopisało szczęście, gdy 15 września o godz. 22:58 w okolicach wyspy Anholt był nieskutecznie atakowany torpedą przez niemiecki okręt podwodny U 48 (dowódca Kptlt. Herbert Schultze). Ta jednak, jak wiemy, nie trafiła i Wilk – nieświadom przeprowadzonego właśnie ataku – rozpłynął się w ciemnościach.
12 Kontrtorpedowce typu Grom posiadały zbiorniki o pojemności około 350 t, typu Wicher – 330 t, stawiacz min Gryf – 310 t, okręty podwodne typu Orzeł – 125 t, typu Wilk – 80 t. Łącznie przeszło 2160 ton paliwa (nie licząc mniejszych jednostek), natomiast po odesłaniu 3 kontrtorpedowców do Anglii: 1130 ton, czyli prawie o 50% mniej! Porównując podane powyżej wartości widać, że z dostępnych 800 ton paliwa na Helu mogły korzystać jedynie dwa większe okręty polskiej floty oraz „drobnoustroje”. Stawia to decyzję o wysłaniu polskich kontrtorpedowców do Wielkiej Brytanii w innym świetle.