Sarkofag dla U-864
Krzysztof KĘCIEK
Ten rejs miał uratować III Rzeszę. W obliczu klęski Hitler rozkazał wysłać wielkie podwodne transportowce na drugi koniec świata. Miał nadzieję, że dzięki niemieckiej technologii Japończycy pokonają Amerykanów, którzy będą wtedy musieli wycofać część wojsk z Europy.
Oczywiście były to mrzonki. Armie aliantów ze wszystkich stron wdzierały się do Niemiec. Sprzymierzeni panowali na morzu i w powietrzu, każda wyprawa oznaczała dla okrętu podwodnego niemal pewną zgubę. Nawet gdyby U-Boot przedarł się do Japonii, przegrywający bitwę za bitwą, pozbawieni rezerw paliwa Japończycy nie mieli już czasu na zbudowanie nowej broni. Ale führer i dowódcy Kriegsmarine chwycili się tego planu jak tonący brzytwy. Decyzja o rozpoczęciu operacji “Cezar” została podjęta. 5 grudnia 1944 r. z Kilonii wyszedł U-864, dowodzony przez 32-letniego kapitana Ralfa-Reimara Wolframa. Był to podwodny krążownik typu IXD2 o długości 87,6 m i wyporności w wynurzeniu 1616 ton. U-864 został całkowicie przebudowany na podwodny okręt transportowy. Miał służyć III Rzeszy jako łamacz blokady. Wyposażony był w chrapy – długie rury do czerpania powietrza dla silników Diesla. Dzięki nim mógł przez cały czas płynąć w zanurzeniu. Do poruszania się na większych głębokościach służyły silniki elektryczne. W tym czasie niebo nad Morzem Północnym pełne było alianckich samolotów, każdy U-Boot bez chrap nie miał szans na przetrwanie (a i te z chrapami ginęły jeden po drugim).
Okręt zdołał bezpiecznie dotrzeć do norweskiego portu Bergen. Na pokładzie znalazły się plany konstrukcyjne myśliwca przechwytującego o napędzie odrzutowym Messerschmitt Me-163 Komet i dwusilnikowego odrzutowego myśliwca Me-262. Skrupulatni Niemcy wysłali też na drugą półkulę kontrakty upoważniające japońskich sprzymierzeńców do produkcji tych maszyn. U-864 przewoził też plany samolotów Ju-1, Ju-2 oraz Campini, części silników lotniczych z zakładów Junkersa i BMW, a także elementy aparatury radiolokacyjnej Siemensa. Marynarze załadowali 1857 stalowych pojemników z rtęcią, niezbędną do produkcji amunicji. W rejs wyruszyła także grupa niemieckich i japońskich inżynierów lotniczych. W stalowym kadłubie stłoczyło się 73 ludzi. Wielu przeczuwało, że U-Boot stanie się dla załogi trumną. Ale niemieccy marynarze do końca byli ślepo posłuszni swemu führerowi.
U-864 wyszedł z Bergen 6 lutego 1945 r. Jednak w pobliżu już czyhał na niego niebezpieczny myśliwy. Brytyjscy specjaliści od łamania szyfrów, pracujący w bazie w Bletchley Park, poznali wszystkie szczegóły operacji “Cezar”, łącznie z nazwiskami japońskich i niemieckich specjalistów znajdujących się na pokładzie. Admiralicja wysłała na spotkanie U-Boota okręt podwodny Venturer. Była to jednostka mała, stanowiła więc niewielki cel, co w pojedynku dwóch stalowych rekinów dawało znaczącą przewagę. Co więcej, dowódcą HMS Venturer był 25-letni, ale niezwykle doświadczony kapitan James C. Launders. Jego załoga wierzyła, że “Jimmy” obdarzony jest czymś w rodzaju szóstego zmysłu – zawsze potrafi wytropić nieprzyjaciela. W każdym razie kapitan Launders miał już na koncie wybitne osiągnięcie – w listopadzie 1944 r. koło Andfjordu w północnej Norwegii storpedował i zatopił niemiecki okręt podwodny U-771. Teraz admiralicja liczyła, że Launders podobnie poradzi sobie z łamaczem blokady.
Venturer zajął pozycję pod Bergen. Kapitan postanowił nie włączać aparatury sonarowej, lecz polegać tylko na nasłuchu. Fale sonarowe pozwoliłyby wykryć przeciwnika, lecz zdradziłyby także pozycję myśliwego. Kapitan Wolfram także znał się na swym fachu. Po opuszczeniu portu często zmieniał kurs, ominął Venturera i nie został wykryty. Droga do dalekiej Japonii stała otworem.