„Ultra” kontra Ulm

Print Friendly, PDF & Email

Kropka nad „i”

Pozostaje pytanie: na jakim dokładnie etapie przekazu rozkazów od dowództwa do wykonawców operacji „Zar” nastąpił „przeciek” informacji, który ostatecznie doprowadził do przechwycenia Ulm? Aby spróbować tego dokonać, należy zapoznać się ze strukturą dowodzenia Kriegsmarine na północnym teatrze działań wojennych, jego funkcjami, porządkiem współdziałania, a także wykorzystywanymi systemami i kanałami łączności.

Organizacja dowodzenia niemieckimi siłami morskimi jako całością, a na północnym teatrze morskim w szczególności, w czasie wojny nie tylko pozostawała ociężała i mało zrozumiała, ale także podlegająca częstym zmianom.

Dowództwo operacyjne jednostek nawodnych i okrętów podwodnych na Północy znajdowało się w rękach sztabu Morskiej Grupy „Nord” (d-ca gen-adm. Rolf Carls), mieszczącego się w Kilonii, całkiem daleko od miejsca akcji. Bezpośrednie dowodzenie operacjami na wodach arktycznych sprawował tak zwany „Admirał Arktyki” (adm. Hubert Schmundt, a od sierpnia 1942 r. wiceadm. August Thiele), którego sztab mieścił się w Narwiku na pokładzie jednostki sztabowej Tanga. Poza tym w Norwegii znajdował się jeszcze dowódca floty nawodnej (gen-adm. Otto Schniewind), który latem 1942 przebywał na pokładzie okrętu liniowego Tirpitz. Choć operacyjnie podlegał on dowództwu Grupy „Nord”, to właśnie w jego gestii znajdowało się taktyczne dowodzenie dużymi okrętami nawodnymi. W Narwiku stacjonował dowódca zespołu krążowników wiceadm. Oskar Kummetz. W Norwegii rozmieszczone były także inne szczeble dowodzenia, o niekiedy zupełnie egzotycznych nazwach, w których wzajemnym splocie trudno się połapać – „Admirałowie wybrzeża”, dowódcy i kapitanowie portów, dowódcy rożnych flotylli i pododdziałów obrony wybrzeża, a także lotnictwa morskiego.

Łączność między rozmaitymi sztabami morskimi była zorganizowana za pomocą linii dalekopisowych i telefonicznych, rozciągniętych na setki kilometrów w tundrze, o których Niemcy mieli nadzieję, że są poza dostępem nieprzyjaciela. Ponieważ jednak Niemcy nie mieli fizycznej możliwości pełnego zabezpieczenia na całej długości linii łączności w tundrze, szwedzkie służby wywiadu znalazły sposób podłączenia się do nich i czerpania tą drogą ważniejszych informacji o zamiarach Wehrmachtu, Luftwaffe i Kriegsmarine. Te informacje docierające do Brytyjczyków za pośrednictwem attache morskiego Denhama, oceniane były jako „wyjątkowo ważne”.

Nie możemy prześledzić wszystkich niuansów opracowania planów w głębi struktur Kriegsmarine. W charakterze przykładu możemy posłużyć się informacją zawartą w książce D. Irving Rozgrom konwoja PQ-17.

W toku ustalania planu operacji „Rosselsprung” adm. Carls osobiście wyjaśniał swoim podkomendnym adm. Schniewind i adm. Schmundt szczegóły opracowanego w jego sztabie planu, a dopiero później sztab SKL uwzględnił zalecenia Grupy „Nord” i szczegółowe propozycje dowódcy floty. Schniewind i Carls uzgadniali szczegóły operacji korzystając z dalekopisu, podobnie rzecz miała z łącznością między Narwikiem i Kilonią. W tym czasie Carls kontaktował się z SKL telefonicznie, na obszarze Rzeszy nie zachodziła obawa podłączenia się przeciwnika do kanałów łączności. Dowódca Kriegsmarine wielki admirał Erich Raeder prowadził wszystkie rozmowy z Kilonią drogą radiową, a w szeregu przypadków również telefonicznie. Drogą radiową przekazywano również zaszyfrowane rozkazy dla niemieckich okrętów liniowych, a następnie również i same rozkazy z Kilonii. Oczywiście dla szybkiego przekazywania informacji operacyjnych sztabom Schmundta, Schniewinda, Kummetza, SKL, sztabowi 5 Floty Powietrznej, adm. Carls korzystał również z radia. Nie mówiąc już o wysłaniu radiogramu do Schniewinda z rozkazem wyjścia w morze i trasa rejsu. Tym samym Niemcy aktywnie korzystali z eteru, zapominając o ostrożności, choć cały czas dysponowali siecią łączności telefonicznej i dalekopisowej. Zrozumiałe, że podobne powiązania i uzgodnienia wymagały zwiększonej eksploatacji różnorodnych kanałów łączności, dając tym samym przeciwnikowi możliwość przeniknięcia zamysłów niemieckiego dowództwa.

——————–

5 F. Winterbotem w swojej pracy Operacja „Ultra” sobie przypisuje narodziny terminu. Mówi mianowicie, że początkowo zdecydowano o oznaczaniu materiałów uzyskanych za pomocą „Enigmy” gryfem „Ultra secret”, który później skrócono do samego „Ultra”. Te różnice są zrozumiałe, bowiem autor reprezentował w Intelligence Service interesy RAF i rzecz jasna przeceniał swój wkład w organizację wykorzystania rozszyfrowanych materiałów, spychając na drugi plan specjalistów z Bletchley Park – rzeczywistych głównych uczestników tej tajnej operacji wywiadowczej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *