„Ultra” kontra Ulm

Print Friendly, PDF & Email
Brytyjski niszczyciel Loyal, podobnie wyglądał Martin, który brał udział w zatopieniu Ulm. / Zdjęcie: zbiory Mike Russell
Brytyjski niszczyciel Loyal, podobnie wyglądał Martin, który brał udział w zatopieniu Ulm. / Zdjęcie: zbiory Mike Russell

Gdy oficerowie i marynarze Ulm ładowali się do szalup i tratew, brytyjskie niszczyciele podeszły jeszcze bliżej i kontynuowały ostrzał. Jeden z pocisków trafił w rufę, ale jakimś cudem nie spowodował eksplozji min, drugi w lewą burtę, rozbijając jedną z szalup i powodując duże straty wśród załogi. Druga szalupa, załadowana do pełna ludźmi, odeszła niezauważenie od prawej burty, wykorzystując silne zadymienie. W tym czasie jeden z niszczycieli (Onslaught) wystrzelił w kierunku stawiacza min 4 torpedy. Jedna z torped eksplodowała w części dziobowej. Ulm zaczął przechylać się na burtę, gdy dosięgła go druga torpeda. Wszystko zakończyło się momentalnie. O godz. 23.45 okręt poszedł na dno.

Brytyjczycy przerwali ogień i rozpoczęli podnoszenie z wody niemieckich marynarzy. Uratowano 54 ludzi, 96 członków załogi zginęło w starciu, a kolejnych 24 osiągnęło norweskie wybrzeże, choć zaledwie 3 z nich pozostało żywych3.

Tratwa ratunkowa na którą w ostatniej chwili KK Biet wciągnął ciężko rannego radiotelegrafistę, nie zdążyła odejść od burty stawiacza min. Tonący okręt wciągnął tratwę w głębinę, jednak później morze zmiłowało się i dosłownie wypluło swoje ofiary na powierzchnię. Po półtorej godzinie rozbitków podjął niszczyciel Onslaught4.

Starszy bosman Bon powiedział, że sam zniszczył tajne dokumenty, po czym po linie zszedł za burtę. Brytyjczycy w tym czasie prowadzili jeszcze ostrzał ze wszystkich rodzajów artylerii. Po pokonaniu odcinka lodowatej wody Bon osiągnął ocalałą szalupę, a ponieważ okazał się najstarszym stopniem wśród rozbitków, objął jej dowództwo. Skierował szalupę na unoszący się nad wodą dym z płonącego Ulm. Po około pół godziny na powierzchni morza nie pozostał już żaden ślad po stawiaczu min. Wkrótce potem w pobliżu szalupy przeszedł jeden z brytyjskich niszczycieli, zapewniający obronę przeciwpodwodną dwom zbierającym rozbitków jednostkom. W kłębach dymu Brytyjczycy nie zauważyli szalupy, a sam Bon nie dawał im żadnych sygnałów. Ponad perspektywę niewoli bosman przedłożył próbę osiągnięcia norweskiego wybrzeża. Na piaty dzień dramatycznego rejsu ukazały się skaliste brzegi półwyspu Tana, jednak marynarze byli na tyle osłabieni, że z trudem dawali sobie radę z wiatrem i prądem znoszącym ich na wschód. Bezskuteczne okazały się rakiety sygnalizacyjne i flary oświetlające, z pustego i bezludnego brzegu nikt ich nie zobaczył. Dopiero dziewiątego dnia posterunek obserwacyjny Vardo dostrzegł szalupę, jednak wziął ja za norweską łódź rybacką przeszkadzającą w ćwiczebnych strzelaniach, dlatego też ograniczył się jedynie do przekazania sygnału ostrzegawczego. Nocą morze wyrzuciło pozbawiona praktycznie obsługi szalupę na brzeg. Dla 20 znajdujących się w niej niemieckich marynarzy było już jednak za późno.

Epopeja rozbitków z Ulm stała się przykładem twardego wypełniania żołnierskiego obowiązku i morskiej odwagi. Starszy bosman Bohn został odznaczony Krzyżem Żelaznym i awansowany na stopień oficerski.

Na tym można by było postawić kropkę i uznać sprawę za zamkniętą. Ostatecznie stawiacz min to nie znów aż tak cenna jednostka by poświęcać jego zatopieniu tyle uwagi. W znanej książce zachodnioniemieckiego admirała F. Ruge Der Seekrieg 1939-1945 – jednej z pierwszych prac badawczych poświęconych morskim aspektom II wojny światowej – przechwycenie Ulm nazwano przypadkowym. Jednak pewne pytania powinny były pojawić się u Niemców już po przesłuchaniu ocalałych członków załogi. W jakim celu 3 nieprzyjacielskie niszczyciele szły, mówiąc delikatnie, niezwykłym kursem (przypomnijmy: pojawiły się one z lewej burty, to znaczy z kierunku północno-wschodniego)? Jak wytłumaczyć ostrzał nieznanej jednostki bez tradycyjnego zapytania o przynależność państwową? W końcu jakie było rzeczywiste prawdopodobieństwo napotkania okrętów przeciwnika na ogromnych polarnych wodach? W tym czasie nie istniało jeszcze pojęcie „Badanie operacji”, lecz były sztaby i wywiad, które powinny fakty te przeanalizować.

Rzecz jasna, ani sam admirał, ani jego koledzy historycy nie mieli przez długi czas dostępu do archiwów brytyjskich służb specjalnych. Zgodnie z obowiązującym w Wielkiej Brytanii prawem, materiały te pozostają chronione przez okres 30 lat. W otwartej literaturze zasłona tajemnicy Ulm została odkryta dopiero w roku 1977 przez dawnego pracownika wywiadu Patricka Beesly. W swojej książce Very Special Intelligence pisze on prosto:

W sierpniu 1942, gdy z Murmańska powracało kilka naszych niszczycieli,… z dekryptażu dowiedziano się, że w pobliżu Wyspy Niedźwiedziej znajduje się niemiecki stawiacz min Ulm… Admiralicja rozkazała niszczycielom wziąć kurs 225° i przeczesać akwen, idąc w szyku z odstępem 10 Mm między okrętami. Rozkaz został wydany bez żadnych wyjaśnień, jednak dowódcom przekazano, że w rejonie nie ma żadnych jednostek alianckich… Załogi nie dowierzały własnym oczom, gdy 5 godzin po otrzymaniu radiogramu Admiralicji zauważono nagle na arktycznych wodach samotny Ulm, którego zatopiono”. Tym samym, przechwycenie Ulm było jednym z ogniw łańcucha określanego wspólnym terminem „Ultra”, a decydującą o losie okrętu rolę odegrały brytyjskie służby rozpoznania radiowego.

„Enigma” i „Ultra”

Przebieg pojedynku między niemieckimi szyfrantami a brytyjskimi „łamaczami kodów” był jednym z najbardziej interesujących i zagmatwanych momentów II wojny światowej jako całości, a operacji na morskich teatrach działań przede wszystkim. Przypadek z Ulm jest tylko nie wielkim epizodem w tej walce, w żaden sposób nie odnoszącym się do globalnych wydarzeń wojny na morzu.

——————–

3 przedstawione cyfry pochodzą z pracy K. Kutzleben Minenschiffe 1939-1945, jednak nie znajdują potwierdzenia w liczebnym spisie załogi. Wg danych E. Groner, zatopienie Ulm kosztowało życie 141 członków załogi.

4 wg informacji adm. N. M Charłamowa, który w latach wojny był attache morskim w Londynie, na pokładzie niszczyciela Onslaught znajdował się radziecki oficer służby konwojowej N. W. Iwliew. Brytyjczycy pozwolili mu nawet na przesłuchanie jeńców, choć w obecności z-cy d-cy niszczyciela.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *