Okręty podwodne na „parę”

Powstanie okrętów podwodnych typu K

Royal Navy postanowiła zamówić serię aż 21 nowych okrętów podwodnych, które miały kosztować aż 7.140.000 funtów (cena jednego okrętu podwodnego wynieść miała 340.000 funtów). Nowe okręty charakteryzowały się następującymi cechami:

  • 103 m długości
  • wyporność nawodna 1980 ton
  • wyporność podwodna 2566 ton
  • napęd na powierzchni to dwie turbiny parowe Parsonsa albo Brown-Curtisa każda o mocy 10500 KM podłączonych do opalanych ropą kotłów Yarrow
  • napęd pod wodą stanowiły cztery silniki elektryczne o mocy 1440 KM
  • prędkość maksymalna na powierzchni to 24 węzły
  • prędkość maksymalna pod wodą to 8 węzłów
  • zasięg wynosił 800 mil morskich na powierzchni (ok. 1500 km) przy prędkości maksymalnej lub 12.500 mil morskich przy prędkości ekonomicznej 8 węzłów
  • średnica trzyłopatowych śrub wynosiła 2,29 m 
  • baterie były ładowane dodatkowym silnikiem diesla o mocy 800 KM.

Okręty nie były dość udanymi konstrukcjami. Istotną ich wadą była niewielka głębokość zanurzenia, która wynosiła ledwie 61 m. Jednostki te uzbrojono w 10 wyrzutni torped kalibru 450 mm. Dwie wyrzutnie były umieszczone na pokładzie, które zostały później usunięte. Zapas torped wynosił tylko 8 sztuk. Prace koncepcyjne przewidywały iż okręty te będą głównie działały na powierzchni dlatego postanowiono uzbroić je w dwa działa kalibru 102 mm i jedno działo kalibru 76 mm. Załoga liczyła 6 oficerów i 53 marynarzy.

Nowy typ okrętów podwodnych posiadał wiele wad konstrukcyjnych a do tego w czasie projektowania nie było możliwości wzorowania się na innych jednostkach gdyż takich po prostu nie było. Dlatego w czasie eksploatacji ciągle ujawniały się liczne wady konstrukcyjne, których nie dało się uniknąć w czasie prac projektowych. Okręty stale były modernizowane i wady konstrukcyjne w ten sposób usuwano. Okazało się że okręty mają słabą dzielność morską, którą postanowiono „naprawić” zwiększając wysokość okrętów. Następnym problemem z którym jednak sobie już nie poradzono była słaba manewrowość spowodowana nieodpowiednim kształtem kadłuba (zły współczynnik długości do szerokości okrętu).

Typ K jako okręt podwodny nie miał zbyt wiele do zaoferowania. Mimo posiadanego podwójnego kadłuba okręt mógł zejść jedynie na głębokość 61 metrów co dla okrętów podwodnych nie jest rewelacyjnym wynikiem. Dodatkowo zły współczynnik długości do szerokości odbijał się przy zanurzeniu gdzie różnica głębokości między dziobem a rufom mogła wynieść nawet 18 metrów. Taka dysproporcja wpływała znacząco na wytrzymałość kadłuba na większych głębokościach.

Ciekawe zdjęcie okrętu podwodnego K4 na plaży.
Ciekawe zdjęcie okrętu podwodnego K4 na plaży.
Inne ujęcie okrętu podwodnego K 4.
Inne ujęcie okrętu podwodnego K4.

Nie tylko problemy konstrukcyjne były bolączką tych okrętów ale wiele do życzenia można było mieć do samego napędu. Zastosowanie turbin parowych dawało okrętom odpowiednią moc ale jednocześnie uniemożliwiało szybkie zanurzenie w razie zagrożenia a przecież to największa zaleta okrętów podwodnych. Typ K mógł zanurzyć się dopiero po 30 minutach od wydania rozkazu. Tyle trwały procedury przejścia z zasilania turbin napędzanych parą na zasilanie z baterii. Próbowano temu zaradzić i opracowano zanurzenie alarmowe dające możliwość zejścia pod wodę w ciągu niespełna 5 minut (rekord dla tych okrętów podczas ćwiczeń wyniósł 3 minuty), lecz procedura była bardzo niebezpieczna, pojawiały się liczne błędy i obawiano się że okręt może zostać uszkodzony a w konsekwencji zatopiony gdyż mógł zejść na niewielką głębokość i łatwo było uszkodzić kadłub w wyniku większego nacisku wody.

Sam napęd parowy nie był zbyt szczęśliwym rozwiązaniem, ze względu na konieczność zastosowania dodatkowych systemów i urządzeń niezbędnych do pracy turbin parowych jak kominy do odprowadzania spalin, systemy i urządzenia do doprowadzania powietrza do maszynowni czy wysoka temperatura samych kotłów która utrudniała szybkie ich wygaszanie w razie alarmowego zanurzenia. Przed samym zanurzeniem na okręcie należało schować kominy oraz pozamykać liczne otwory wentylacyjne. Zawsze istniała obawa że coś mogło nie zostać dopilnowane a tym bardziej gdy okręt mógł być narażony na atak wtedy mogły pojawić się błędy i okręt mógł zostać szybko zalany. Istniała realna obawa że okręt sam się zatopi.

Okręt podwodny K 15.
Okręt podwodny K15. / Zdjęcie: Imperial War Museums

Załogi okrętów podwodnych typu K nie miały zaufania do własnych jednostek, które we flocie cieszyły się bardzo złą renomą. Dlatego był tak wielki problem z kompletowaniem załóg i głównie do służby oddelegowywano tylko ochotników, których czasami kuszono wyższymi stawkami za służbę. Admiralicja ostatecznie posiadała tylko 17 okrętów typu K w pierwotnej konfiguracji oraz jeden który powstał po wojnie według zmodyfikowanego projektu. W czasie działań wojennych nie utracono żadnej jednostki, a tylko raz okręt typu K wziął udział w nieudanym ataku na niemieckiego u-boota, jednak mimo trafienia torpedą wrogiego okrętu te nie eksplodowała. Mimo wydawałoby się szczęśliwej służby podczas eksploatacji utracono aż 5 okrętów co jest wynikiem katastrofalnym i źle świadczy o konstrukcji tego okrętu (lub o błędach załóg które na nich pływały).

Niedokończone  okręty typu K będące jeszcze na pochylniach w stoczni zostały wykorzystane do budowy nowego typu okrętów podwodnych zwanego M, w których chciało wykorzystać zdobyte doświadczenia z eksploatacji okrętów typu K. W latach 1921 – 1926 wycofano z eksploatacji większość okrętów tego typ K. Najdłużej w służbie pozostał okręt podwodny K26, który wycofano w 1931 roku. Był to okręt znacznie zmodyfikowany od pierwowzoru. Na bazie tej jednostki miał powstać nowy typ liczący pierwotnie 6 okrętów. Tak się jednak nie stało. Jednostka ta miała wyrzutnie torped większego kalibru z tego względu różniła się od pozostałych okrętów.