Obiekt 825 GTS czyli tajna radziecka baza okrętów podwodnych w Bałakławie
Czyja Bałakława?
Losy tego cudu wojskowej myśli technicznej nie należały do najłatwiejszych. W 1961 roku Nikita Chruszczow odwiedził Sewastopol i Bałakławę. Podziemny kompleks, w którym remontowano okręty podwodne, wywarł na nim ogromne wrażenie. Ale wnioski, jakie wyciągnął z tej niecodziennej wycieczki, były zaskakujące. Choć zimna wojna trwała w najlepsze, pierwszy sekretarz KPZR postanowił przekształcić bazę w… magazyny na wino. Na pewien czas zakłady remontowe przestały funkcjonować, lecz z czasem powróciły do swej pierwotnej funkcji.
Przez długie lata obiekt sprawnie realizował swoje zadania. Bałakława, jak wcześniej, pozostawała zamkniętym miastem: nie mogli do niego wjechać nawet rdzenni mieszkańcy Sewastopola. Ponoć kiedyś pewien miejscowy zasnął w autobusie i przejechał swój przystanek. Na następnym czekali na niego agenci KGB.
Mężczyzna zniknął na kilka dni, a kiedy wrócił, nikt nie był w stanie dowiedzieć się od niego, co się z nim działo. Gdy informacje dotyczące zakładu zostały odtajnione, członkowie jednej rodziny czy wieloletni sąsiedzi ze zdumieniem odkrywali, że pracowali w tym samym przedsiębiorstwie!
Rosjanie przez dziesiątki lat ukrywali ten obiekt w którym stacjonowały okręty Floty Czarnomorskiej ale po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1993 roku postanowiono bazę zlikwidować.
Smutne losy Bałakławy
Po rozpadzie Związku Radzieckiego kompleks przeżywał dramatyczne chwile. Rosjanie, którzy nagle znaleźli się na terenie Ukrainy, przetransportowali w zasadzie wszystkie okręty podwodne z Zatoki Bałakławskiej do własnych baz. Cały arsenał wywieziono na przełomie 1990/1991 roku. Na wyposażeniu Ukrainy pozostała jedynie patrolowa jednostka Zaporoże.
Ukraińcy nie mieli ani środków, ani ochoty, by tracić pieniądze na utrzymywanie tego tajnego obiektu – doszło do rozgrabienia jego pozostałości. Do podziemnych sztolni ruszyły tłumy – do utajnionego swego czasu kompleksu można już było wjeżdżać prywatnymi samochodami, co z pewnością ułatwiło zadanie.
Podziemne miasto, niczym baśniowy Sezam, skrywało liczne „skarby”, które w tamtych czasach stanowiły przedmiot pożądania. Ludzie wywozili stamtąd elementy z metali kolorowych, różne maszyny, żeliwne pokrywy włazów i studni, kable zasilające itp. W rezultacie potężna, doskonale ufortyfikowana niegdyś baza zaczęła przypominać smutne pobojowisko. Był to swoisty raj dla złomiarzy, którzy wynosili z bazy wszystko to co dało się sprzedać lub wykorzystać.
Minęło kilka lat, zanim podjęto decyzję o otwarciu w Bałakławie muzeum wojskowego.
Baza dziś
Ciekawostką jest iż praktycznie do 2000 roku baza była całkowicie opuszczona i nie pilnowana. Doszło wtedy do znacznego zdewastowania kompleksu a część wyposażenia została rozkradziona w dużej mierze przez armatorów złomu. Obiektem w 2000 roku ponownie zainteresowała się ukraińska armia, która w 2003 roku zabezpieczyła opuszczoną bazę z zamiarem utworzenia w jej wnętrzu muzeum. Należy pamiętać iż wiele osób wypoczywających na Krymie z wielką chęcią chciało zobaczyć legendarny i tajemniczy kompleks z czasów Zimnej Wojny.
W części obiektów urządzono muzeum, gdzie poza eksponatami bezpośrednio związanymi z radziecką flotą podwodną można było podziwiać m.in. zabezpieczenia antydywersyjne, np. miniaturowe miny mające zatrzymać płetwonurków lub specjalną broń garnizonu bazy przystosowaną do strzelania pod wodą.
Obecnie jak cały Krym baza znajduje się w rękach rosyjskich i według planów z 2014 roku Rosjanie chcą przeprowadzić renowację kompleksu. Nie wiadomo czy w przyszłości znów wpłyną tu okręty podwodne…































Zdjęcia: www.wired.com, russos.livejournal.com, www.smartage.pl
Zobacz też: