Wywiad z kmdr por. Piotrem Pawłowskim

Print Friendly, PDF & Email
Dowódca polskiego kontyngentu wojskowego 
"Kondor" Kmdr. Por. Piotr Pawlowski 
Zdjęcie: kondor.mw.mil.pl
Dowódca polskiego kontyngentu wojskowego “Kondor” Kmdr. Por. Piotr Pawlowski Zdjęcie: kondor.mw.mil.pl

Polskie okręty podwodne od kilku już lat regularnie uczestniczą w operacji międzynarodowej “Active Endeavour”. Poprosiliśmy kmdr por. Piotra Pawłowskiego – dowódcę pierwszej zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego, by choć trochę przybliżył nam charakter misji i opowiedział o atmosferze jaka panowała na pokładzie ORP Kondor.

WR: ORP Kondor szczęśliwie wrócił z operacji Active Endeavour prowadzonej na Morzu Śródziemnym. Czy można przedstawić cel tych manewrów?

Operacja Active Endeavour nie jest manewrami – to aktywne przeciwdziałanie potencjalnym aktom terroryzmu, przemytu ludzi i narkotyków czy też powstrzymanie proliferacji broni masowego rażenia. Rolą okrętów podwodnych jest skryte (rzecz jasna) prowadzenie rozpoznania na rzecz Dowództwa Komponentu Morskiego NATO w Neapolu w ramach tej operacji.

WR: Czy zadania ORP Kondora różniły się od tych, które wcześniej wykonywał ORP Bielik we wcześniejszych misjach?

Operacja jako taka ewoluuje, jej dokumentacja jest uaktualniana, zmieniają się rejony, w których jest prowadzona, klasyfikacja i rodzaje śledzonych celów, jednak zadanie OP było praktycznie takie samo: obserwować, meldować, naprowadzać.

WR: Czy 8 tysięcy mil morskich ORP Kondora podczas operacji Active Endeavour ma swoje przełożenie na zdobyte doświadczenie?

Doświadczenie zdecydowanie tak; ten rodzaj doświadczenia jest bezcenny. Zwykliśmy mawiać: Nauka, nauka i jeszcze raz porządki….Długotrwałe przebywanie w morzu jest dla załogi najlepszą szkołą… wykonywanie dziesiątki razy tych samych czynności utrwaliło w nas umiejętności i nawyki, a wręcz pozwoliło wyrobić pewien automatyzm … Już nie zastanawiamy się co zrobić, czy jak to zrobić – po prostu to robimy.

WR: Zerwana cuma, stracony trap, przechyły dochodzące do 50 stopni, stan morza 7 wskazują, iż misja nie należało do łatwych i sielankowych.

Na tego typu pytania zazwyczaj rzuca się “Nikt nie mówił, że będzie lekko łatwo i przyjemnie” po czym dodajemy z dumą i odrobiną ironii “nasza służba jest ciężka i zaszczytna … i nic poza tym”. Gdyby było sielankowo nie miałoby to dla nas jak i dla innych takiej wartości. No i bez takich atrakcji morskie opowieści nie miałyby tego smaczku. To tak admiralnie (morska wersja słowa “generalnie”), a ta konkretna misja była inna z powodu temperatury panującej na okręcie (30oC), wilgotności dochodzącej do 100% i czasu jej trwania. Same zaś sztormy, jak to sztormy zdarzają się wszędzie i nigdy nie są przyjemne. Choć tam akurat się czegoś takiego nie spodziewaliśmy.

WR: A jak w tych warunkach pogodowych radzili sobie kucharze w kambuzie, na Kobbenach nie ma dla nich zbyt dużo miejsca, a do wykarmienia jest przecież 25 osób.

Obsada działu kwatermistrzowskiego to cudotwórcy. Kambuz jest wielkości (żeby było obrazowo) mniejszy niż toaleta w pociągu a oni mimo to dają radę. To kucharzom zawdzięczamy to, że 14 dni świstaka czymś się od siebie różni – wychodzą z siebie, starając się zabić monotonię różnorodnością posiłków na tyle na ile pozwalają skromne zapasy czy powierzchnia kambuza. Były chyba z dwa takie dni, że kucharze nie byli w stanie przygotowywać normalnych posiłków z uwagi na stan morza, zresztą nawet gdyby je przygotowali nie utrzymałby się na stole – ale tak się składa, że w takich dniach nie bardzo chce się jeść :)) Mijając kambuz dostawało się do ręki kanapkę albo talerz z zawiniętym naleśnikiem.

WR: W jaki sposób okręt podwodny może przeciwdziałać nielegalnemu transportowi broni, przemycaniu ludzi czy zakazanych substancji?

Nie przewidywano naszego bezpośredniego udziału w takim przeciwdziałaniu. Pomimo posiadania na pokładzie zarówno uzbrojenia torpedowego jak i broni strzeleckiej ROE (Rules of Engagement – Zasady Użycia Siły) nie przewidywały ich użycia. Chcę jednak podkreślić, że w takim przeciwdziałaniu informacja jest bezcenna – a to my jej dostarczaliśmy. Po zameldowaniu zaobserwowania podejrzanej aktywności – na cel naprowadzana była jednostka nawodna, której załoga dokonywała abordażu i już wiedziała czego szukać. Tu wychodzi wyższość OP nad ON w tego rodzaju działalności – my możemy podejść skrycie bardzo blisko i np. zrobić zdjęcia, gdy pojawia się na horyzoncie ON to prowadzący nielegalną działalność natychmiast ją przerywają.

WR: Czy można było wymieniać się doświadczeniem z marynarzami z innych krajów?

BM Cherbourg i Cartagena są bazami okrętów podwodnych, naturalną koleją rzeczy jesteśmy tam przyjmowani i goszczeni przez podwodników. W Soudzie za to zaopiekowała się nami załoga greckiego okrętu przechodzącego akurat tam remont. Organizowane wówczas spotkania są doskonałymi okazjami do wymiany wrażeń i doświadczeń.

WR: Po raz trzeci Marynarka Wojenna RP postanowiła wysłać w ramach sojuszu NATO okręt podwodny. Czy takie są oczekiwania strony polskiej, czy może sojusz po prostu zadowolony jest z pracy, jaką wykonują polscy marynarze?

Wszystkie działania sił Marynarki Wojennej w strukturach NATO są wynikiem konsultacji, umów i porozumień. To pytanie należałoby skierować do komórek prasowych Ministerstwa Obrony Narodowej i NATO.

WR: Czy oprócz Kondora w operacji brały udział inne okręty podwodne z państw będących w NATO?

Tak, operacja prowadzona jest nieprzerwanie i cały czas od jednego do kilku OOP prowadzi działania w jej ramach. Podczas postoju w BM Cartagena mieliśmy okazję zobaczyć ceremonie powitania wracającego z miesięcznego patrolu hiszpańskiego OP.

WR: Czy podczas patrolu, ma się możliwość kontaktowania się z najbliższymi?

Niestety nie – za to podczas postoju w porcie komórki i komputery nie stygną ;))

WR: Jak po kilkunastu dniach patrolu załoga reagowała na monotonię przerywaną ćwiczebnymi alarmami?

Każdy patrol to 14 jednakowych dni i nocy, które nie różnią praktycznie niczym. Zupełnie jak w tej amerykańskiej komedii “Dzień świstaka”, każdego dnia budzimy się i wiemy, że nie spotka nas nic absolutnie nowego, nic co nie zdarzyło się wczoraj… zwykłe ciężkie monotonne, monotonne, monotonne marynarskie rzemiosło… Ani śladu dynamiki znanej z “Polowania na Czerwony Październik” czy “Das Boot”… a z filmowej romantyki to pozostaje tylko to, że my tam gdzieś głęboko czuwamy, wykonujemy swoje zadanie, a „oni na górze” nawet nie podejrzewają naszej obecności ;)) … W morzu czas płynie inaczej… od wachty do wachty, po każdych dwóch kolejnych wykreślamy dzień z specjalnie wydrukowanego w tym celu kalendarza.

WR: Czy byli wśród załogi marynarze, którzy po raz pierwszy uczestniczyli w operacji Active Endeavour, a jeśli tak, to czy mogli liczyć na pomoc i doświadczenie starszych kolegów?

Dla około połowy załogi to była pierwsza Operacja, ale to pływanie za bardzo nie różni się od naszego normalnego pływania – było jedynie znacznie cieplej, wilgotniej no i dłużej. I to DŁUŻEJ było chyba najbardziej dotkliwe, zwłaszcza dziś w czasie komórek gdy na co dzień z najbliższą rodziną kontaktuje się średnio kilka razy dziennie. A na pomoc kolegów można liczyć zawsze – okręt to zbyt mała przestrzeń by stroić fochy czy pielęgnować urazy.

WR: Ile trwało dotarcie Kondora z Gdyni w rejon Morza Śródziemnego, gdzie Kondor miał patrolować wyznaczony akwen?

5 dni drogi z Gdyni do Cherburga, niecałe 2 doby postoju w BM Cherbourg i 11 dni drogi z Cherburga do Cartageny. Po odtworzeniu gotowości bojowej okręt ruszył w pierwszy patrol.

WR: Jak załoga radziła sobie z ograniczeniami odnośnie zużycia wody? Chyba jest to problem wszystkich okrętów podwodnych.

5 ton wody to naprawdę niewiele. 5 ton na potrzeby kambuza (przygotowywanie posiłków i mycie talerzy, sztućców i garnków) oraz potrzeby sanitarno-higieniczne załogi. Toteż wydarzeniem staje się kąpiel, uroczyście ogłaszana 2 – 3 razy w ciągu patrolu (na wniosek “strażników stanu wody”, za zgodą dowódcy). Nie jest to procedura, ale każdorazowo odnotowywane było zużycie wody przez każdego członka załogi. Dzięki temu permanentnemu konkursowi udało się ustalić, że można wziąć prysznic w 1,5 (słownie: półtora) litra wody, jak również, że w 100 l wody da się wykąpać dwudziestu pięciu chłopa.

WR: Niektórzy marynarze brali udział w operacji po raz trzeci, zostali wypożyczeni z ORP Bielik, czy po prostu służą już teraz na Kondorze?

W celu zabezpieczenia udziału w operacji utworzono specjalną załogę – etat PKW Kondor – której trzon stanowiła załoga Kondora. Jej skład wzmocniło kilku członków załóg Sokoła i Bielika.

WR: Czy polskie okręty podwodne biorą udział w innych operacjach NATO o podobnych charakterze?

Z tego co wiem to nie, ale czekamy na propozycje ;))

WR: Czy prowadzone były również ćwiczenia mające zapobiegać porywaniu statków, co ma miejsce często u wybrzeży Somalii?

Nie. Charakter prowadzonych działań był zupełnie inny. Choć podkreślę tu ponownie wagę uzyskiwanych informacji – rozpoznanie prowadzone w okolicach Somalii służyłoby przeciwdziałaniu aktom piractwa.

WR: Czy za rok Kondor również popłynie na Morze Śródziemne?

Tego typu informacje mają charakter niejawny

WR: Czy oprócz patroli załoga miała czas na zwiedzanie czy integrację z marynarzami z innych krajów biorących udział w tej operacji?

Bezpośrednio biorącymi udział w operacji nie zdarzyło się, natomiast podczas spotkań z kolegami innych flot integracja ma miejsce. Zwiedzanie, tak po odtworzeniu gotowości bojowej, uzupełnieniu zapasów więcej odespaniu patrolu zazwyczaj daje się wygospodarować dzień na “porozglądanie się” po okolicy.

Po więcej szczegółów zapraszam na http://kondor.mw.mil.pl

WR: Dziękuję za poświęcony czas i przybliżenie wszystkim miłośnikom okrętów podwodnych Operacji Active Endeavour w ramach której ORP Kondor brał czynny udział. Dziękuje za ciekawą rozmowę Witold Rychter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *